wtorek, 7 lipca 2009

CALM bez prądu i "night dancers"

Wczoraj dwa razy nie było prądu… Wyłączyli na kilka godzin o 10:00 rano, a potem w okolicach 19:00. Wieczorem po z tego powodu chłopcy nie mieli tzw. study time. Zazwyczaj uczą się od ok. 5:00 do 6:00 rano oraz wieczorem od ok. 19:20 do 21:00. Trzeba to zobaczyć….kilkudziesięciu chłopców siedzących w jednym pomieszczeniu na plastikowych krzesłach, ławkach lub gdzieś w kącie na podłodze….

Wczoraj całe CALM rozbrzmiewało śpiewem – chłopcy mieli próbę przed festiwalem (w przyszyły weekend odbywa się krajowy festiwal młodych, w których chłopcy ulicy z Namugongo będę walczyć o nagrodę). Pozostali zajęci byli różnymi zabawami – dawno już nie słyszeliśmy tak dużej grupy spontanicznie bawiących się dzieciaków.

Kolację jedliśmy przy świecach. Cały ośrodek był zanurzony w ciemnościach, gdzieniegdzie tylko przebijało się światło (głównie od świec lub latarek).

Potem nawiązała się ciekawa dyskusja na temat tzw. night dancers. Są to opętani ludzie którzy żyją w różnych częściach Afryki (np. w Kongo, czy wschodniej Ugandzie). Widuje się ich dość rzadko – zawsze pod osłoną nocy. Są nadzy. Pojawiają się po to, by rzucić urok na drugiego człowieka. Jest ich kilka typów: jedni zabijają człowieka po to, by się wzbogacić, inni po prostu rzucają urok, jeszcze inni potrafią podobno bez otwierania drzwi wejść do pomieszczenia i modlić się z osobą, którą tam zastaną… Brat Denis – Kongijczyk, który obecnie tu gości – powiedział, że w Kongo night dancers nawet latają. Ich stan psychiczny i duchowy jest często spowodowany działaniem tutejszych szamanów. Gdy jakaś osoba odwiedzi takiego szamana czy czarownika i np. poprosi o uzdrowienie z jakiejś choroby – to ten może postawić przed nią jakieś niewykonalne zadanie. Wraz z upływem czasu, gdy taka osoba widzi, że nie jest w stanie sprostać zadaniu, staje się oszalała… Podobno takie historie nietubylców nie dotykają. ufff. Jak różne są kultury ludzi, jak różna sa nasze wierzenia, zwyczaje… Tu na czarnym lądzie ma się wrażenie, że te „magiczne” rzeczy są o wiele bardziej obecne niż u nas. Trochę to przerażające i chyba jakiś egzorcysta by się tu przydał ;-).

3 komentarze:

  1. Jejku ale przeżycia :) czytamy, myślimy, kibicujemy, trzymamy kciuki za otwarte serca, oczy i uszy!Wasza misja zainteresowała się moja mama, która odbiera dla mnie pocztę. Bardzo zaintrygował ja adres wypisany na liście od Was a szczególnie dopisek...ten kto wysyłał wie o co chodzi :)))uściski dla Was i chłopaków, przywieźcie trochę Ugandy dla nas.../krakusy

    OdpowiedzUsuń
  2. Byłam kiedyś na spotkaniu z panią Wandą Błeńską, która 40 lat spędziła w Ugandzie, lecząc głównie trędowatych. Opowiadała o wielkim wpływie, jaki na ludzi w Afryce mają szamani. I nie jest łatwo oduczyć ludzi, aby nie korzystali z ich usług. Ponieważ szamani mają naprawdę wielką moc. Pani Błeńska przytaczała np. historię, kiedy to na jej oczach, szaman kogoś przeklął i ta osoba, tak jak stała, padła martwa.
    Może więc z tym egzorcystą to dobry pomysł:-)
    Trzymajcie się! Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  3. pozdrawiam cieplutko!! :) i pamiętam w modlitwie

    Zuza z MWDB

    OdpowiedzUsuń