czwartek, 10 września 2009

Uganda...

Kilka fotograficznych wspomnień z naszego pobytu w Ugandzie.

sobota, 5 września 2009

Nasza PERŁA AFRYKI

Ponad dwa miesiące temu lotnisko w Entebbe przywitało nas przyjaznym i tajemniczym „Welcome to Pearl of Africa”. Nic poza cudownie słoneczną pogodą nie pozwalało przypuszczać, że Uganda jest właśnie tą afrykańską perłą. „Gdzie ta perła?” – myśleliśmy. Widoczna niemal wszędzie bieda, bawiące się na w brudzie dzieci, okropnie dziurawe drogi (już nigdy nie będziemy narzekać na drogi w Polsce), hałas klaksonów taksówek i boda boda, sypiący się do oczu piasek i zimna woda w kranie … Przez pierwszych kilka dni nie byliśmy w stanie się do tego przyzwyczaić… Ba.. wkurzało nas to.
Nie spodziewaliśmy się nawet, że z biegiem czasu wszystkie te wymienione rzeczy staną się dla nas naturalnym elementem krajobrazu tego afrykańskiego kraju. A już na pewno nie myśleliśmy, że bardzo szybko człowiek jest się w stanie do tego wszystkiego przyzwyczaić, a nawet i za tym tęsknić. Życie nas po raz kolejny miło zaskoczyło.

Ktoś kiedyś powiedział, że aby zakochać się w Afryce, trzeba najpierw odwiedzić Ugandę. Miał rację. My zakochaliśmy się – najpierw w Ugandzie, a potem chyba i w Afryce. W czym dokładnie? W radosnych uśmiechniętych mieszkańcach Ugandy, w dzieciach (szczególnie w naszych małych przyjaciołach z CALM), w tamtejszej przyrodzie, w muzyce, w różnorodności, którą tam się obserwuje, w nieprzewidywalności Afryki. Gdyby zmierzyć procentowo kawałek Afryki, który mogliśmy zobaczyć, byłby to zaledwie około 1% całkowitej powierzchni kontynentu. Prawie nic, a jednak zostawiło w naszych sercach konkretny ślad. Taki, że jak ktoś nas pyta: „jak było?” – odpowiadamy: „Było tak, że chcemy tam kiedyś wrócić”. Mamy nadzieję, że i to marzenie – podobnie jak poprzednie (wyjazd na misję) – się kiedyś ziści.

Tak, dla nas Uganda to Perła Afryki – nasza Perła, którą otrzymaliśmy i którą zachowamy w naszych sercach i w naszym życiu na bardzo długo. I może za jakiś czas ponownie powitani zostaniemy „Welcome to Pearl of Africa”.

czwartek, 27 sierpnia 2009

Odnaleźć to, co najważniejsze...

"I have climbed highest mountain
I have run through the fields
Only to be with You
I have run

I have crawled

I have scaled these city walls

These city walls

Only to be with You

But I still haven't found what I'm looking for
..."


A ja znalazłam to, czego szukałam… I nawet o wiele więcej...


Piosenka: "I Still Haven't Found What I'm Looking For", U2


piątek, 21 sierpnia 2009

Afryka zaskakuje

Afryka zaskakuje – każdego dnia.

Wiedzieliśmy, że Rwanda jest inna od Ugandy, ale nie spodziewaliśmy się, że tak bardzo. Już po przekroczeniu granicy nie mieliśmy żadnych wątpliwości, że mamy tam bardziej uważać niż w Kampali: na policjantów, na to, co mówimy, na to, jak się zachowujemy. "To oczywiście sprawka tych, którzy rządzą (a właściwie tego, który jest głową państwa). Propaganda na każdym kroku. Oficjalnie nie ma konfliktu między „długimi” i „krótkimi”, ale w powietrzu czuć, że ten wulkan może za chwilę wybuchnąć. Rwanda wydaje się smutna, zamknięta i przygnębiona – choć oficjalnie nikt tego nie przyzna" (słowa człowieka, z którym mieliśmy okazję się spotkać i porozmawiać. Nie możemy podać jego personaliów, bo mógłby mieć poważne problemy). .


Po powrocie z Kigali odwiedziliśmy siostrę Angelikę. Siostra od 11 lat przebywa w Ugandzie w wiosce - Rushooka. Prowadzi centrum dla dziewcząt – nauczając je wyszywania, dziergania na szydełku, robienia na drutach, gotowania i jeszcze wielu innych rzeczy. Niesamowita kobieta, no i niesamowite rzeczy przez jej ręce się dzieją. Oby więcej takich kobiet pracowało w Afryce.



Pewien człowiek powiedział nam ostatnio, że z poznawaniem Afryki jest tak, jak z obieraniem cebuli – odkrywa się kolejne jej warstwy, myśląc, że to już ta odpowiednia część warzywa, a tu pojawiają się kolejne, które trzeba obrać. Czasami to obieranie cebuli powoduje łzy. Z Afryką jest tak samo. Myśli się, że ją się już trochę poznało, wyjeżdża się do innego kraju i wszystko jest inne. Inny klimat, inne krajobrazy, inne miasta, inni ludzie. Po tych prawie dwu miesiącach tutaj – wiemy, że aby choć trochę poznać tę Afrykę (w której się chyba zakochaliśmy) potrzeba więcej czasu – może pół roku, może rok, a może i więcej….

czwartek, 13 sierpnia 2009

Dzień dobry i Jesteś szalona !

Cześć, dobry wieczór, proszę, dziękuję, przepraszam itd. – to pierwsze słowa, których zdołaliśmy nauczyć chłopców na zajęciach z języka polskiego. Najwięcej emocji wzbudziła jednak fajna dziewczyna. Poza tym po powrocie niektórych chłopców z Polski, ogromną popularnością cieszy się piosenka…… Jesteś szalona. Słyszymy ją tu każdego dnia. Wiemy, że szczególnie Wrocław i Chorzów podśpiewują tę piosenkę od czasu do czasu, więc na pewno przywieziemy Wam wersję ugandyjską – jak się uda to i z teledyskiem, hehehe.



Dziś pokazaliśmy maluchom nasze zdjęcia – te z Polski. Bardzo się cieszyli, gdy mogli pooglądać jak wygląda Polska (o której tak dużo słyszeli) oraz jak wyglądają polskie dzieci. Od razu również pytali: a co to za chłopiec? A co to za dziewczynka? A ile mają lat? A chodzą do szkoły??? (Hania, Johny, Dawcio – macie pozdrowienia od chłopców z CALM).



Jutro jedziemy do Rwandy. Do tej pory znaliśmy ten kraj z filmów i książek, które opowiadały o wojnie domowej między plemionami Hutu i Tusti. Mówią nam, że Rwanda jest zupełnie inna niż Uganda. Po pierwsze pod względem krajobrazowym – jest tam o wiele bardziej zielono i górzyście, a po drugie ludzie są tam inni: bardziej zdystansowani, zamknięci. Jest to zrozumiałe, biorąc pod uwagę to, czego doświadczyli 15 lat temu. W okresie od kwietnia do czerwca 1994 roku w Rwandzie zginęło około 800 tys. ludzi (niektóre źródła podają, że nawet około miliona). Zajścia rozpoczęły się 7 kwietnia, dzień po zestrzeleniu podchodzącego do lądowania w Kigali samolotu, na pokładzie którego znajdowali się prezydenci Rwandy i Burundi. Systematyczna masakra mężczyzn, kobiet i dzieci trwała ponad trzy miesiące i odbywała się na oczach społeczności międzynarodowej. Mówi się, że wojna w Ruandzie była jedną z największych porażek ONZ – mimo danych zgromadzonych przed wybuchem konfliktu i relacji w mediach (już po rozpoczęciu konfliktu) państwa zachodnie w żaden sposób nie zareagowały, aby zapobiec wojnie.

poniedziałek, 10 sierpnia 2009

Historie chłopców

Simon – to takie tutejsze słońce. Jak widzi kogoś z nas od razu na jego twarzy pojawia się radosny uśmiech. Szeroki od ucha do ucha. Uwielbia koszykówkę. Gra również w orkiestrze CALM, jest w grupie chłopców występujących w Festiwalu Youth Alive, jego hobby to także akrobatyka. Tej ostatniej umiejętności zaczął uczyć się na ulicy, gdzie żył przez jakiś czas, po tym jak uciekł z domu swojego ojca. Matki nie pamięta. Ojciec założył nową rodzinę, a małego Simona wychowywała na początku babcia. Potem zaczął mieszkać z tatą i jego nową rodziną. Mówi, że jego macocha go nie lubiła. Jej dzieci także. Źle go traktowali.

Był bity przez ojca. Uciekł więc na ulicę. Jedzenie na początku zdobywał ze śmietników, a spał na kartonowych matach. Trafił do kilku instytucji zajmujących się dziećmi ulicy, ale nigdzie nie zagrzał miejsca. Wreszcie trafił do CALM. Mówi, że jak skończy szkołę podstawową pojedzie do ojca, by dowiedzieć się, gdzie jest jego mama. Potem wróci, żeby skończyć szkołę średnią. Bardzo dobrze się uczy.

środa, 5 sierpnia 2009

Masz wiadomość !!!

Witajcie,
Chcieliśmy Wam coś przekazać od chłopaków… Chyba macie jednego kumpla więcej…
Pozdrawiamy


Pomoc Ugandzie - pomoc CALM

W ciągu ostatnich kilku tygodni poznaliśmy wiele osób, które pracują w różnych organizacjach i instytucjach, zajmujących się niesieniem pomocy mieszkańcom Ugandy. Organizacje te działają w różnym zakresie na wielu płaszczyznach: pomagają „dzieciom wojny”, które były partyzantami w armii Josepha Kony’ego, wpierają edukację dzieciaków, których rodziców nie stać na zapłacenie czynszu, pomagają w zakresie lecznictwa, wyżywienia, rozwoju demokracji, czy walki z korupcją. Jest tu naprawdę wielu ludzi, którzy poświęcają swój czas, by w jakiś sposób wesprzeć Ugandyjczyków.

Przed naszym przyjazdem do Ugandy, dzięki dobroci i otwartości Waszych serc udało nam się zebrać pieniądze na wsparcie chłopaków z CALM. Za pieniążki, które od Was otrzymaliśmy, zakupiliśmy trochę przyborów szkolnych (bloki, kredki, długopisy, farbki itp.) oraz leków, z których teraz korzystamy (a właściwie Przemek korzysta), by opatrywać chłopakom rany, leczyć ich kontuzje itp. A jest co leczyć….150 chłopa, z których wielu gra w piłkę nożną na boso, poza tym przez większość dnia wielu z nich nie nosi butów. Żebyście zobaczyli ich stopy…

W poniedziałek byliśmy na zakupach. Za uzbierane pieniądze zakupiliśmy 150 sztuk krótkich spodenek oraz 150 par butów (klapek) dla chłopców. To dzięki Wam te zakupy były możliwe.

Dziękujemy z całego serca wszystkim, którzy wsparli finansowo chłopców z CALM oraz tym, od których ta pomoc cały czas spływa. WIELKIE DZIĘKI.


A to część naszych zakupów...

środa, 29 lipca 2009

Chłopcy z CALM

Wczoraj minął miesiąc od kiedy tu przyjechaliśmy. To już praktycznie połowa naszego pobytu w CALM. Nawet nie wiemy, kiedy ten czas minął.


Każdy z chłopców nam coś pokazuje, a my chłoniemy tę naukę jak gąbka.


15-letni Simon to dowód, że z dziecka ulicy (żył 7 lat na ulicach Kampali) można wyrosnąć na świetnego chłopaka, bardzo ciekawego życia (cały czas pyta nas o życie w Polsce, o rolę kobiet w Europie, o podziały rasowe, o historię naszego kraju). 9-letni Joshua zarażony wirusem HIV uczy nas przezwyciężać lęk związany z obcowaniem z chorymi na tę afrykańską plagę (podobno co czwarta osoba w Ugandzie jest zarażona). Joseph jest dowodem na to, że dziecko urodzone przez prostytutkę, dziecko, które ma lekki niedowład prawej strony ciała, może być cudownie otwartym chłopcem, który jest jednym z lepszych uczniów w klasie.

Każdy z chłopców to inna, trudna historia. Na szczęście większość tych bolesnych doświadczeń chłopców to już przeszłość.